Seria albumów „Bond On Set” autorstwa Grega Williamsa oraz „Blood, Sweat and Bond: Behind The Scens of Spectre”, przyzwyczaiła fanów do wysokiej jakości druku, fantastycznych zdjęć i niezwykle estetycznej oprawy wizualnej. Tego typu pochwały można spokojnie zastosować również do większości innych oficjalnych książek o 007. Niestety z albumem poświęconym najnowszemu filmowi o Jamesie Bondzie sprawa ma się zupełnie inaczej.
„NO TIME TO DIE: The Making of the Film” od Titan Books to album nie dorastający do pięt swoim poprzednikom. Zdjęcia Nicoli Dove i kilku innych fotografów są nadal na przyzwoitym poziomie. Na paru stronach można też znaleźć fotki Grega Williamsa, co jest miłą niespodzianką. Jednak jakość zamieszczonych tam zdjęć pozostawia już wiele do życzenia. Kontrast, jasność czy wyblakłe kolory wielu z nich stanowią okropny żart dla wszystkich fanów ceniących sobie dotychczasową, wizualną ucztę prezentowaną w tych książkach. Oprawa graficzna przypomina albumy skierowane do nastoletnich czytelników. Postacie wycięte całościowo ze zdjęć, lub (o zgrozo) fotografie pozbawione tylko części tła, tak aby np. głowa wystawała za zdjęcie. Jeśli ktoś ma rozczochrane włosy jak np. Fukunaga, to można dopatrzyć się naprawdę sporych braków w umiejętnościach grafików. Tła pod tekstami wchodzące na zdjęcia, dobór ich kolorów i okropne wręcz nagłówki z tytułami danych sekcji/rozdziałów to coś do czego miłośnicy poprzednich książek naprawdę nie są przyzwyczajeni. Do tego warto dorzucić kiepski wybór szkiców i grafik koncepcyjnych, które po prostu nie powinny znaleźć się w tej książce.
Na pewno znajdą się osoby, którym powyższe wady nie będą przeszkadzały tak bardzo jak mnie. Może prezentowany tu styl jest kogoś w stanie zadowolić. Mamy w końcu sporo treści i ciekawostek, które w pewien sposób mogą wynagrodzić inne niedoróbki. Jeśli jednak chodzi o mnie – jeszcze nigdy album poświęcony filmowi o Jamesie Bondzie nie zawiódł mnie tak bardzo.
Cena to 25 funtów. Jeśli wiedziałbym jak wygląda ten album – pewnie kupiłbym go tak czy inaczej… Jednam na miejscu kogoś, kto nie jest totalnym maniakiem – wstrzymałbym się do spadku ceny albo kupiłbym używkę za kilka lat. Polecam polować na poprzednie książki z serii „Behind The scens” a w przypadku tej – poczekać na okazję cenową.
Ps. Jeśli myślicie, że znajdziecie tu te najlepsze zdjęcia od Nicoli Dove, które mogliśmy oglądać w sieci od dawna to hmm – wydawnictwo postanowiło ich tu nie umieszczać.