„Diamenty są wieczne”? „Nigdy nie mów nigdy”? A może „Twierdza”?
Wielu spośród fanów ma problem z wliczaniem filmu Irvina Kershnera do serii. Zrealizowany poza EON remake „Operacji Piorun” nie zalicza się do „oficjalnych Bondów” i tym samym jest często pomijany we wszelkiego rodzaju zestawieniach. Niezaprzeczalnie jest jednak filmem o agencie 007, w którym wystąpił Sean Connery.
Ciekawe są natomiast teorie fanów dotyczące „Twierdzy” Michaela Bay’a. Mimo, że to wyssane z palca nawiązania, to jednak postać Johna Masona, byłego agenta MI-6 odgrywanego przez Seana Connery’ego, z miejsca przywodzi na myśl jednoznaczne skojarzenie.
Teoria ta opiera się w głównej mierze na osi czasowej i twierdzeniu, że „James Bond” to jedynie pseudonim agentów 007. Sean Connery wyruszył w swoją pierwszą, filmową misję jako 007 w 1962 roku (premiera „Dr.No”). Mason wykradł tajne akta FBI, w wyniku czego został schwytany pod koniec roku 1962 i umieszczony w Alcatraz, z którego niebawem (jako jedyny człowiek na świecie – wiadomo, kto inny jak nie Bond) uciekł. Wrócił do UK, gdzie od 1963 do 1971 przeprowadził jeszcze kilka misji począwszy od „Pozdrowień z Rosji” a kończących się na „Diamenty są wieczne”. Następna wzmianka o Masonie w filmie Bay’a mówi o jego ponownym złapaniu i uwięzieniu (brak dokładnej daty) a później o transferze do innego więzienia w roku 1976. Wiek jego córki wskazuje, że musiała się urodzić po 1971 roku.
Kolejnym wątkiem łączącym postać Masona i Bonda jest charyzma agenta i powtarzający się tekst zarówno w „Twierdzy” jak i w „Diamenty są wieczne”: „…but of course you are”.
Poniżej jeszcze porównanie plakatu „Twierdzy” i filmu o Bondzie, który miał premierę kilka miesięcy wcześniej:


Oczywiście ta teoria jest grubymi nićmi szyta, ale mimo wszystko mając ją z tyłu głowy – film Michaela Bay’a ogląda się o wiele lepiej 😉