Nawiązania do „Dr. No” w „No Time To Die” są niepodważalne. Załóżmy, że Safin to faktycznie Julius No. Już w poprzedniej części serii mieliśmy przywołanie dobrze znanej postaci. Co prawda, nowa geneza Blofelda nie przypadła mi do gustu, a pomysł jego konotacji rodzinnych z Jamesem – delikatnie mówiąc – nietrafiony, ale nie mam nic przeciwko czerpaniu pomysłów z tak bogatego archiwum antagonistów. Tym bardziej, że mamy przecież do czynienia z swojego rodzaju rebootem serii. Mam tylko nadzieję, że będą to delikatne nawiązania, wzbudzające uśmiech na twarzach wiernych fanów (jak te na załączonych obrazkach), a nie próba zbudowania filmu głównie na kanwie nostalgii. Rami Malek dostał dużą szansę na stworzenie ciekawego wizerunku przeciwnika Bonda (z czym seria z Craigiem miała pewne problemy). Mam nadzieję, że ją wykorzystał, a scenariusz mu w tym nie przeszkodził. Jakie jest Wasze zdanie na ten temat?