Oczywiście już w scenie pościgu na Madagaskarze widać, że James nigdy nie daje za wygraną. Goni za dużo sprawniejszym Mollaką, brutalnie rozwala ściany (btw. fantastyczne) i pokonuje wszelkie inne przeszkody by dopiąć swego. Grając w karty z Dimitriosem również widać tą pasję i niepohamowaną chęć wygranej. Ale dopiero scena na lotnisku w Miami daje pełen obraz zadowolenia z osiągniętego zwycięstwa. Blef, który stosuje wobec terrorysty próbującego wysadzić Skyfleet cieszy go tak bardzo… Ten uśmiech wywołany eksplozją przeciwnika to kolejna z moich ulubionych scen z Casino Royale. Bond odkrywa przed nami karty, w których widać, że licencja 00 daje mu naprawdę dużą dozę satysfakcji. Nie ma co ukrywać – nam też .
