Wymyślenie postaci Jamesa Bonda zawdzięczamy Ianowi Flemingowi. Chyba nie ma fana serii, który nie byłby świadomy tego faktu. W roku 1954 powstaje adaptacja telewizyjna jego pierwszej powieści – „Casino Royale”, a w rolę Bonda wciela się amerykański aktor Barry Nelson. Ten moment pominiemy i przejdziemy do roku 1961, w którym to Albert R. “Cubby” Broccoli i Harry Saltzman zakładają firmę EON Productions, nabywają prawa do ekranizacji powieści Fleminga i startują z realizacją pierwszego, kinowego filmu o przygodach agenta 007. Ze względu na budżet (wyłożone przez United Artists 1 milion dolarów…) wybór pada na najkameralniejszą z książek – „Dr. No”. Stanowisko reżysera powierzone zostaje Terence’owi Youngowi, którego Brocolli poznał osiem lat wcześniej na planie filmu „Czerwony Beret”.
Shaun Terence Young urodził się w 1915 r. w Szanghaju. Uczył się w Anglii, studiując na Uniwersytecie Cambridge. Jego zamiłowanie do kina sprawiło, że dostał wakacyjną pracę w BIP Studios, a później wysunął się na pierwszy plan jako scenarzysta z melodramatem Dangerous Moonlight (1941).
Jego karierę filmową przerwała II wojna światowa. Służył w słynnej Dywizji Pancernej, która brała udział w ciężkich walkach w Normandii i Arnhem. Po powrocie do Londynu, MI5 wykorzystało jego przedwojenną znajomość z kryminalistą o nazwisku Eddie Chapman. Brytyjski wywiad zaufał mu w kwestii opinii na temat Chapmana, z którego mieli zamiar zrobić podwójnego agenta (kilkanaście lat później Young nakręci o nim film, z Christopherem Plummerem w roli głównej – „Agent o dwóch twarzach”).
Takie przygody i znajomości reżysera niewątpliwie wpłynęły na sukces filmów o Jamesie Bondzie, ale to zdecydowanie nie wszystko.
Z uwagi na wspomniany wcześniej budżet filmu, producenci nie mogli sobie pozwolić na zatrudnienie znanego aktora. Faworytem samego autora powieści był Cary Grant. Jednak zarówno wiek aktora, jak i jego status gwiazdy dyskwalifikował go w przedbiegach. Spośród 1000 kandydatów do roli (w tym kuzyna Fleminga – Christophera Lee, czy innych mocnych nazwisk jak Roger Moore, Richard Burton i David Niven), wybór padł na mało znanego, szkockiego aktora, Seana Connery’ego, z którym Terence Young pracował już kilka lat wcześniej na planie swojego filmu – „Tygrysy wojny”.
Fleming był załamany. Według niego, Connery był wręcz przeciwieństwem Jamesa Bonda. Nieokrzesany mięśniak i kaskader, któremu niezwykle daleko do eleganckiego komandora marynarki wojennej. Terence Young okazał się jednak nieugięty.
Young miał opinię wyrafinowanego dżentelmena z zamiłowaniem do dobrego wina, drogich ubrań i pięknych kobiet (brzmi znajomo?). W Connerym ujrzał swoją najlepszą okazję do ukształtowania aktora na swój własny obraz. Jak relacjonowała Lois Maxwell (Moneypenny) w jednej z wielu biografii Connery’ego: „Terence wziął Seana pod swoje skrzydła. Zabrał go na obiad, pokazał mu jak chodzić, jak mówić, a nawet jak jeść”. Pracował nad jego gestami, zaprowadził go do swojego fryzjera, do swoich ulubionych sklepów i krawca. Kazał mu nawet spać w garniturze. Gdy Sean wszedł po raz pierwszy na plan zdjęciowy, prezentował już zupełnie odmienny poziom. Złośliwi obserwatorzy twierdzili, że Connery po prostu udaje Younga…
Po premierze filmu Ian Fleming przyznał, że Sean Connery był idealnym wyborem, a w jednej z kolejnych książek nawet dodał swojej postaci szkockie pochodzenie. Terence Young nadał Jamesowi Bondowi oblicze własnej postaci. Zaufał swojemu instynktowi i wybrał aktora, z którym udało mu się stworzyć definicję najsłynniejszego, ekranowego szpiega wszech czasów. Nie umniejszając wkładu samego Connery’ego, który swoją charyzmą i pewnością siebie (a także dyskusjami z Flemingiem m.in. o wprowadzeniu większego humoru) również wielce przyczynił się do nadania odgrywanej roli unikalnego stylu, to jednak nazwisko reżysera powinno być wymieniane przy każdej możliwej okazji, upamiętniającej powstanie filmowej serii o agencie 007.
Terrence Young wyreżyserował trzy filmy o Jamesie Bondzie: „Dr. No”, „From Russia With Love” oraz „Thunderball”.