Dokładnie 60 lat temu do kin trafił „Goldfinger”. Film, który zapewnił postaci Jamesa Bonda status ikony kina, rozpoznawalnej na całym świecie do dnia dzisiejszego. Jako całość, moim zdaniem, nie stanowi najlepszego filmu o agencie 007, ale zbudowany jest z tylu kultowych i niezapomnianych scen, że nie sposób nie docenić jego wkładu w długowieczność serii. Od smokingu, przez samochód, gadżety, arcyłotra, pierwszego henchmana z prawdziwego zdarzenia, kobiety, teksty, sceny, muzykę, aż po zdjęcia, które są istną definicją postaci (bo, kto nie zna np. fotografii z przełęczy Furka, na której Sean opiera się o DB5?!?).
Ale siła „Goldfingera” odbiła się również (a może przede wszystkim?) za sprawą merchu. Sklepy zostały zasypane modelami Astona DB5, puzzlami, zabawkami i masą innych produktów, które każde dziecko i każdy fan/fanka serii chciał(a) mieć na swoich półkach. To szaleństwo trwa do dziś. Oczywiście, skala jest mniejsza, bo przez ostatnie 60 lat kino zyskało mnóstwo innych bohaterów i franczyz, które posiadają jeszcze lepiej działające machiny marketingowe, ale 60 lat temu to był absolutny fenomen.
Pamiętajmy też o tym, że zabawki, książki, albumy i inne kolekcjonerskie gadżety to jedno, ale trzecia część serii zwiększyła też dawkę product placementu w przepisie na „bondowski koktajl”. Cześć osób mogło pozwolić sobie na model, ale inni mogli pobiec do salonu Astona, ubrani w garnitur od Anthony’ego Sinclaira i oczywiście z Rolexem na ręku. W tym aspekcie seria króluje z resztą po dzień dzisiejszy.
„Goldfinger” rozkręcił „Bondomanię” na całego i zdecydowanie warto o tym pamiętać!















Ps. Przypominam też o naszej serii podcastów z okazji 60 lecia filmu! Znajdziecie je wpisując na ytb, Spotify czy innych serwisach streamingowych JAMES BOND TEAM PL.
