Publiczna domena to ostatnio gorący temat. W 2035 roku dołączy do niej postać Jamesa Bonda i powieści Iana Fleminga. W teori – każdy będzie mógł nakręcić swoją ekranizację książki, wydać grę z Jamesem, komiks, itd. Co to oznacza dla fanek i fanów serii? Moim zdaniem chyba niewiele. Mieliśmy już do czynienia z „nieoficjalnymi” (czytaj nie od EON) filmami, które owszem – na fali popularności filmów o Bondzie zarobiły swoje, ale nie są to jednak zbyt udane, szanowane czy zapadające w pamięć produkcje. Marka BOND kojarzyć się będzie z EON (czy Danjaq w innych przypadkach niż filmy) już zawsze i wlewanie do drinka substytutu Martini zawsze będzie czymś nieoryginalnym, gorszym. Tym bardziej, że potencjalni twórcy takich produkcji nie będą mogli skorzystać z James Bond Theme, gunbarrela i innych charakterystycznych, filmowych elementów i składników wspomnianego koktajlu, na który składa się idealna opowieść o agencie 007. Z resztą… dla niektórych krajów (np. Kanada) wejście Jamesa w publiczną domenę nastąpiło już kilka lat temu i do tej pory nie nastąpiły chyba żadne znaczące ruchy wykorzystujące ten fakt. Myślę, że zarówno EON, jak i my możemy spać spokojnie.
Nawet James biegający po ekranie z tasakiem, niczym Kubuś Puchatek czy Myszka Miki, nie będzie w stanie zagrozić dziedzictwu oryginalnych filmów.
No chyba, że Barbara i Michael zdecydują się na sprzedaż firmy np. do Disney’a ![]()
![]()

